Najbardziej zapalna sytuacja…

Najbardziej zapalna sytuacja to taka, gdy jakiś ograniczony konflikt zaczyna się wszystkim opłacać. Przypadkowe albo sprowokowane strzały, wymuszona eskalacja, jakieś przekroczenia granicy, kilka potyczek, garstka ofiar, powrót na pozycję. Nic co sprowokowałoby artykuł 5.

Łukaszenka prowokuje, bo strzały na granicy są mu na rękę. Gospodarczo w kontaktach z zachodem nie ma już wiele do stracenia biorąc pod uwagę wszyskie sankcje. W społeczeństwie stracił oparcie w tamtym roku. Ale nawet białoruska opozycja nie będzie tak ochoczo klaskać Polakom, jeśli zginą jacyś białoruscy żołnierze, nawet w wymyślonym przez Baćkę konflikcie o pietruszkę.

Putin naruszy granicę NATO i UE nie sam, ale rękoma innego państwa, więc wszystkiego się wyprze, żadnych sankcji i zerwanych umów. A efekt osiągnięty, tabu złamane, wschodni despota wdaje się w konflikt z dużym państwem NATO, a sojusz nie reaguje, Stany nie podejmują żadnej zdecydowanej reakcji. W globalnej percepcji Polska przesuwa się do wschodniej strefy wpływów, jakaś płonąca granica na dalekim wschodzie gdzie lepiej się nie pchać z biznesem (oczywiście efekt ten jest wsparty antyzachodnia retoryką obecnej władzy i otwartym konfliktem z UE). Ponadto, skoro zły zachód strzela na granicach to jest to dodatkowo uzasadnienie dla większej integracji ZBiR (podpisana wczoraj umowa), dla baz rosyjskich na Białorusi.

Jeszcze jakiś czas temu sam bym mówił, że to nierealny scenariusz, ale z dnia na dzień staje się bardziej prawdopodobny, chyba najbardziej od lat 90tych. Wszystko układa się w jakąś logiczną całość, nawet ostatnie dyslokacje rosyjskich wojsk – wszyscy pisali o gromadzeniu ich na granicy z Ukrainą, a one są przerzucane do Jelni, wprost na bramę smoleńską, na kierunek Mińsk-Warszawa, być może jako zabezpieczenie gdyby zaplanowana operacja graniczna eskalowała nie po myśli jej twórców. Niepokojące to wszystko.

#wojna #wojsko #strazgraniczna #stanwyjatkowy #rosja #bialorus